tichy tichy
225
BLOG

mój pierwszy ban...

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 101

...sentymentalny ban - ban z myszką, ban z łezką, ban za mgłą, i walczyki co jeszcze się śnią...

Eine mnie zbanował. Nie mam żalu, należało mi się. Żal tylko komentarza, który usunął, komentarza, który stał się przysłowiową słomką łamiącą grzbiet wielbłąda (czy to była raczej słomka w oku?).

 Choć, może to nie pierwszy raz? Może uprzednio byłem zbanowany, tylko nic o tym nie wiem? Przykro wobec banujących. W kazdym razie, co robić w takim wypadku?

 Weterani wielokroć banowani zaśmieją się gorzko i szyderczo. Ale, niech sobie przypomną:  pierwszy raz – to pierwszy raz. Na końcu podam ten komentarz, bo mi go żal. Komentarze – to moje babies, moje zwierzątka, moje zabawki. Jak ktoś tak je sobie  bierze, i rżnie – to mi się łzy w oku kręcą, które zarazem twardnieje, obie żółcie wzbierają, krew zalewa, i flegma pęka. Wszystkie starożytne humory wzbierają.

Ech... kawał historii, już trzyletniej. Gdy trzy zimy temu zawitałem na Salon jako komentator, początkowo w naiwności swojej spodziewałem się jakiejś wymiany, reakcji. Ot, człowieku, napiszesz co u kogo, a ten sie odezwie. Jak krytycznie – zgani, jak pochwalnie, ucieszy się. A tu – przez jakie pierwsze pół tysiąca komentarzy – nic. Nic. Zero, żadnej reakcji.  Czy powiedziałem „nic”? No, to mówię – nic!

Nadmienię, że początkowo komentowałem wyłącznie u tzw. „czerwonych”. Póżniej zrozumiałem – byli zbyt wielcy, by zauważyć. Nie wszyscy. Jakże się ucieszylem, gdy pierwszy czerwony wyciął mój komentarz za obrazę gości. Za obrazę? Może rzeczywiście obraziłem innego komentatora, ślącego komentarze pochwalne, gdy wyśmiałem. Kąśllwie, prawda, ale bez żadnych brzydkich słów, argumentów ad personam, ot, zwykłe punktowanie błędów. Prócz tego jednego przypadku, w liczbie klikuset komentarzy, zostawionych na czerwonych blogach, dwakroć był odzew.

Szkoda wysiłku. I wtedy -  przygarnął mnie Eine. Inni też przygarnęli, ale ponieważ ten wpis - to zła karma, więc nie wspomnę.

Wprawdzie przygarnął - z przyganą za śmiałość niezgadzania się, ale podjął próbę nawrócenia mnie na słuszną drogę wpisywania pochwał i zachwytów. Co też czyniłem, od czasu do czasu pozwalając sobie na krytyciątko. Ile tam zostawiłem komentarzy – tysiąc, dwa?

Lecz miarka się przebrała. Przyznaję, rozbestwiłem się, jak jaki uczeń czarnoksiężnika.

W końcu zacząłem się stawiać, i mieć zdanie przeciwne. Jak mnie Autor obelgą, ja wprawdzie tym samym nie odpowiadałem (w moim mniemaniu), ale wołałem, głośno lub kąśliwie – rata! No, i doczekałem się bana. I słusznie.

Poniżej, ten komentarz wycięty przez Einego spod jego wpisu.

 

Reszta – rozwój sytuacji, nasilanie się dramatu, i wreszcie dramatyczna konkluzja – tamże. Rzecz idzie o licytację, kto w większym stopnu uzywa epitetów. Moja teza była – że u Einego aż się od nich roi. O ten rój najbardziej poszło. Wprawdzie „rój”:nie nalezy do oficjalnego rejestru brzydkich słów, ale – pomyślmy – cóż może być wiekszą obelgą, niż powiedzieć do kogo - „u ciebie aż się roi!”

Nie będzie to dokładny cytat, albowiem po wklejeniu dokonuję drobnych poprawek – interpunkcja, literówki, szyk słów, typografia, linijka dodana, inna usunięta, itp.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Część odautorska komentarz z 9 lutego o 21:33 zawiera trzy linijki. Faktycznie, źle powiedziałem,że się roi -  jest to uproszczenie. W istocie, jest tam jeden barokowy epitet, w skład którego wchodzą trzy sub-epitety explicite:

- małpi język
- fakt prostactwa
 -dysfunkcyjność

 i co najmniej jeden domyślny

 - potrzeby opisu subtelnych stanów  (sugeruje niezdolność)

 Jak na trzy linijki, to solidna porcja.

 Za to, w następnym komentarzu 10 lutego, 20:08, powiedzenie, że się roi, jest jak najbardziej uzsadnione. Istna rójka:

 Epitety specyficznie do mnie:

- zaraz mnie pan przerzuca
- Ubogie spectrum u pana oceny ludzi

- stoję wyżej moralnie od tych, co tępią na zimno,z premedytacją.
- nie ma pan pojęcia
- pan pławi się w mainstreamie z innymi pijarami pod kierunkiem spindoktorów. (aż trzy w jednym!!!)"
- Obrzydliwe
- chociaż u pana usprawiedliwione - wyobcował się pana z narodowej kultury (dwa w jednym)
- mam podobnych w rodzinie ,już utracili poczycie kim na prawdę są i udają szympansów.

 Epitety do lub o innych:

- Największymi głupolami są
- nic nie wiedzą z historii kultury
- przeważnie genetyczni głupole
- tepi uczniowie szkół średnich
- pchają się na wszelkie studia j.angielskiego
- węszą tutaj łatwe i wysokie zarobki

 Uepitetocenia komentarza z 11 lutego, 10:30, już nie będę komentował - koń jaki jest, każdy widzi (może prócz autora). W kwestii formalnej, a propos "pisałem nie o nauczycielach języka angielskiego tylko o anglistach" - ależ łatwo sprawdzić, że o nauczycielach.

 Co do wiedzy o systemie w ramach systemu, wliczając możliwość jego oceny z wewnątrz - stoi to w sprzeczności z podstawowymi zasadami filozofii poznania. Innymi słowy, "wiedza egzystencjalna" (powiedzmy, że rozszyfrowałem tę zadziwiającą metaforę) - może być (nie musi, ale zbyt często jest) iluzją wiedzy.

 Myślenie magiczne.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura