tichy tichy
92
BLOG

"A jak tak wszystkie 8 miliardow zacznie spisywac?"

tichy tichy Kultura Obserwuj notkę 25

Jest to notka nietypowa.  Zupełnie nie miałem zamiaru jej napisać. Ale, przeczytałem
ostatni wpis Sosenki  i zapytanie Amsterna (które pozwoliłem sobie użyć jako tytuł) i tak mnie tkło.

 

Dawno, dawno temu, znalazłszy się na obcej ziemi, piętro u Niemca wynajmowaliśmy. Nazywał się Werner, my go nazywaliśmy "Dziadkiem". Miał dziewięćdziesiątkę, był straszliwie gruby i rubaszny. Gdy na pierwszą Wielkanoc gotowaliśmy bigos - stukanie w podłogę. Gdy Dziadek czegoś chciał, stukał laską w sufit (mieszkał na parterze). Bojąc się złamania jakiegoś miejskiego przepisu, zszedłem na dół. "Co wy tam gotujecie?" - wrzeszczał Dziadek, wymachując laską. Wtedy nie wiedziałem, jak to się nazywa, tylko obiecałem, że to ostatni raz, sorry, sorry, nie wiedziałem, że nie wolno...

Następnego dnia - pukanie w podłogę/sufit. Schodzę, z lekka przestraszony. Dziadek wręcza mi połeć karczku ze świni, oraz słoik kapusty kiszonej, i woła - "zróbcie tak dla mnie!" Zrobiliśmy. Znieśliśmy na dół. Dziadek rozożył talerze, otworzył kredens, wyciągnął butelkę. "Schnaps" - zapytał? "Sure, why not". Po czym potoczyła się przy bigosie i sznapsie (tych było wiele) opowieść (tych też było wiele). Dziadek był dezerterem z armii Kajzera, do czego ze wstydem się przyznał. Zdezerterował, gdy jego batalian został wyrżniety nożami przez Algierczyków służących w francuskim wojsku, gdy się wśliznęli do obozu jednej nocy. Z kilkuset ocalało kliku, on między innymi.

Ja też opowiedziałem o moim pradziadku, wywiezionym po powstaniu na Syberię. Tam się urodził mój dziadek (ten prawdziwy). Gdy, dzięki umowom podpisanych z Leninem, umożliwiono powrót Polakom, powrót trwał wiele, wiele lat. Po drodze, trzeba było się zatrzymywać, mieszkać, żyć. W Jekaterinosławiu wszystkie dzieci zmarły na tyfus. Dlatego ze strony ojca nie ma żadnych cioć ani wujków. Póżniej, gdzieś tam na terenach dzisiejszej wschodniej Ukrainy, mój Ojciec przyszedł na świat.

W Wilnie, rodzina już dawno rozporządziła majątkiem, i nie była skłonna się nim dzielić. Dziadkowie zmarli tragicznie, z biedy, z chorób, z nieszczęścia. Ojciec, i nowy stryjek, poczęty gdzies tam na rubieżach, tułali się od jednej ochronki do drugiej, od jednej rodziny zastępczej do innej. Gmina wileńska dbała o sieroty. Przyszła wojna. By ocaleć, w nocy przekroczyli Rzekę, by znależć się w bezpieczniejszym miejscu, wtedy zwanym Generalną Gubernią. Gdzieś tam na Podlasiu pracowali u chłopa, by wyżyć. Okupacja tyle tylko ich dotykała, gdy Gestapo przyjeżdżało, by rozstrzelać lub zabrać jakiegoś Żydka, często znajomego.

Po wojnie wylądowali we Wrocławiu, Breslau. "No, tak to było", - powiedział Dziadek Werner.  "Napijmy się" - dodał.  

Później, pojechaliśmy odwiedzić znajomych w Boże Narodzenie, by spędzić po polsku Wigilię. Gdy nas nie było, Dziadek zakrztusił się, stukał laską  w sufit na próżno (ślady zostały), ale tam nie było nikogo, i tak wyzionął ducha.

tichy
O mnie tichy

tichy jaki jest każdy widzi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura